Witajcie :)
Moja długa nieobecność spowodowana była brakiem aparatu! Kilka rzeczy powstało, jednak nie miałam Wam jak ich pokazać :( Ale już jestem :) Niedawno zakupiłam na Olx dwa piękne, stare krzesła, nie pozostało mi nic innego jak zabrać się za nie! Jedno już jest, drugie czeka:)
Tak się prezentuje przed i po :)
Na początek może powiem Wam jak i czym :)
Całe krzesełko pomalowane jest białą farbą kredową Annie Sloan...
Efekt końcowy to 3 warstwy...
Muszę przyznać, że dosyć ciężko się nią maluje, ze względu na bardzo gęstą konsystencję farby...
Jednak, gdy będziemy malowały energicznymi, szybkimi ruchami - nie powinno być problemów,
zawsze można przytrzeć :) Przy tej farbie nie możemy się cackać i poprawiać 100 razy, gdyż farba bardzo szybko wysycha i przy poprawianiu może zacząć się rolować. 15-20 minut i mamy suchą warstwę :) Lekką trudność przy malowaniu farba wynagradza nam swoją niesamowitą przyczepnością i kryciem. Nie trzeba szlifować, przycierać...
Farba trzyma się polakierowanego krzesła!
Pierwsza warstwa nie wyglądała zbyt pięknie,
ale już druga sprawiła, że krzesło było prawie idealnie pokryte.
Na koniec zabezpieczyłam go jasnym woskiem.
Podsumowując: jeśli zastanawiacie się nad zaczęciem przygody z tymi farbami - nie zwlekajcie z decyzją :) Są cudowne! Tylko uwaga!!! To wciąga! :)
Na brzegach i rzeźbieniach zrobiłam przetarcia...
Poniżej możecie zobaczyć jak prezentuje się z tyłu...
Dodam jeszcze, że krzesełko obił tapicer, a materiał udało mi się kupić bardzo tanio, bo za 12 zł/metr bieżący :)
Spodobało mi się to odnawianie :)
Jestem zadowolona z mojego dzieła :)
A co Wy na to? Myślicie o kupnie tych farb?
Macie jakieś doświadczenia w dawaniu drugiego życia meblom? :)
Koniecznie się podzielcie!!!
Miłej niedzieli :*